Dzień mokry.

Jak tam u was po weekendzie?
Też leje?
Juli dzisiaj zmókł biskopcik w drodze do przedszkola...

U mnie po staremu. Z zaplanowanego spotkania nic nie wyszło, bo w sobotę rano Julinda obudziła się z katarem. Kiedy poinformowałam o tym lojalnie mamę Zosi, dostałam zwrotnego smsa z informacją że Zosia ma nie tylko katar ale i kaszel. Spotkanie przełożone na następną sobotę. Nic to. Co się odwlecze...
Dzień minął na okołodomowych porządkach, zabawach i ogólnym dozdrawianiu dziecka :/ Apteki znów witają nas w progu. A raczej nasze portfele. Na szczęście póki co na katarze się skończyło.

Poranek z Mężonem, który w sobotę nie pracuje jest co najmniej dziwny. Staramy się sobą komenderować, oddelegowywać obowiązki, Wściekamy się, kiedy jedno jest czymś zajęte a drugie nie i się opiernicza... Ogólnie dziwny stan. Dopiero w okolicach obiadu wróciliśmy na normalne tory. Wciąż jeszcze się nie przyzwyczailiśmy po miesiącach "pracujących sobót". Ale pracujemy nad tym. Żeby się przyzwyczaić znaczy.

Czasu miałam nadmiar - gości brak, więc szarlotkę odłożyłam w czasie - było jeszcze trochę ciasta "do kawy" od Teściowej. Na zimowy tłuszczyk popracuję troszkę później. Ale nadmiar czasu wykorzystałam...

Najpierw dzwoniąc:

- Babciu, bo mi znowu zginął przepis na te Twoje pierogi.
- Oj zginął, przecież to nietrudne - weźmiesz sobie wodę - letnią taką, z mlekiem. Mleko najlepiej 3,2. Jedno jajko, trochę oleju.
- Babciu, ale ile tego?? 
- No trochę, ja to z półlitry robię, ale Tobie tyle nie trzeba, to mniej zrób. Z półtorej szklanki. No i mąki ile zabierze. I Robisz to ciasto, ale takie, żeby nie było ani za twarde ani za miękkie. Nie ma się rozlewać, ale jak za twarde będzie to i pierogi twarde potem będą...

Proste, nie? ;)

Taaa, półtorej szklanki... Tylko, że ja farsz najpierw zrobiłam. Prawie z połowy kilograma ziemniaków i połowy kilograma sera ;) I skwareczki z boczusia i cebulka... ech..

I zrobiłam ciasto z tej "półlitry". I zrobiłam trochę pierogów. I nakarmiłam rodzinkę. I dalej robiłam. I sama się najadłam. I dalej robiłam. I zajęte ręce, odpoczywająca głowa, Jula w tle, ogląda Toy Story... przybiega:
-Mamusiu, ale czy wszystko dobrze się skończy? Bo ja się trochę o nich niepokoję...
Zapewniłam, że TAK, oczywiście. dalej robiłam...Potem ugotowałam. I... byłam z siebie dumna :D
Zadzwoniłam do babci, żeby się pochwalić ;))
PIEROGI to doskonały sposób na chandrę!! :)


A wieczorem... Jak już Jula poszła spać, wzięłam największą michę, przesiałam do niej ponad kilo mąki, rozpuściłam w garnuszku miód z masłem i cukrem i przyprawami do pierników... Zapachniało w całym domu grudniem... Może tak ominiemy ten listopad paskudny? ;)) I wymieszałam to wszystko wielką łychą (wprawdzie w przepisie było, żeby użyć do tego celu chłopa (znaczy żeby mieszał ;)), aleee - ja tam wszystko wolę SAMA, przecież ja dam radę, ja zrobię lepiej... Lila wiesz coś o tym? :)) zziajałam się lekko, bo ciut lepiące i kleiste było - no dobra - BARDZO CIUT ;) I wyszła mi micha klajstru, który ulokowałam w lodówce. Podobno za miesiąc ma być wspaniałe. Się zobaczy. Zdam wam relację of kors ;)

W niedzielę rano, spakowałam resztę niezjedzonych pierogów w woreczki (60 szt) i zamachnęłam się nimi do zamrażalnika. Niestety drogę w głąb miałam zablokowaną. Przez co? Ano przez kurczę, przeznaczone notabene na rosołek niedzielny... 
- Mężu!!! Mówiłam wczoraj, żebyś włożył kurczaka do LODÓWKI!!
- No przecież włożyłem!!
- Włożyłeś do zamrażalnika.
- Przecież to INTEGRALNA część lodówki, więc o co się boczysz??

TA. O nic. Gdzieżbym nawet śmiała cokolwiek zarzucić.
Obiad był... późno ;)

A teraz wracam do papierzysk. Powiem wam jeszcze tylko, że czytam książkę, którą niedługo wam zrecenzuję.  Bo się gotuje we mnie.
Do miłego :)

Komentarze

  1. Oj tak, doskonale znam ten przymus - "ja siama" :D

    Zaciekawiłaś mnie tą książką...
    Już nie mogę się doczekać aż się podzielisz z nami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja mam to po mamie ona nie da sobie pomóc... I ciągle ją gdzieś nosi ;) a książka "wisi" na prawo... Podobno wszelkie drastyczne momenty jeszcze przede mną, ale już mnie telepie ze złości że istnieli TACY ludzie :/

      Usuń
    2. a ja nie wiem po kim, chyba sama po sobie ;)

      no wiem, wiem
      ale tam wiszą trzy ;)

      Usuń
  2. kliknij w "teraz czytam" to ci się pokaże - jeszcze się nie zaktualizowało ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty jesteś perfekcyjna pani domu, pierogi jak z książki kucharskiej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Poproszę woreczek jeden do mojej lodówki ;)
    Na recenzje książki czekam, bo posiadam ją w poczekalni na mojej półce, może mnie pogonisz swoja recenzją :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a chętnie się podzielę :)) tylko obawiam się że wysłany pocztą może się rozmrozić ;) A książkę czytaj bo warto, jestem w połowie i mam dzięki niej taki rozgardiasz w głowie, że szok ;)

      Usuń
  5. Ja jutro mam w planach pierogi, po raz pierwszy z kaszą i twarogiem, ciekawe co mi z tego wyjdzie? Z pierogarni były obłędne, oby moje wyszły chociaż jadalne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. daj znać jakie wyszły ja uwielbiam pierogi ale takich jeszcze nie jadłam :)

      Usuń
  6. o mamuniu ile pierogów!!!Toż moje stado byś wykarmiła, nie mówiąc o Waszej trójeczce;)))))
    Ja z kuchni (cały czas w garach mieszam) przerzuciłam się na...stolarkę! szukałam szaf dla chłopców, się nie podobały i znalazłam taaakie cudeńka, że musiałam ze stolarzem romans nawiązać, wyrysować, wybłagać, postawić na swoim!Bo kupić ich nie szło normalną drogą;p
    ach, ten wolny czas....Karol zaczyna się martwić;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D widzisz, zima nam nie straszna ;) mnie gotowanie odpręża i rozładowuje nerwy :D a pierogi mogę robić godzinami ;)) Strasznie jestem ciekawa tych Twoich szaf, szczególnie, ze mam dwie do zrobienia - w korytarzu i u Juli :) Biedny Karol :D:D ale - sam chciał to niech ma :D:D

      Usuń
    2. http://www.nietylkodzieciaki.pl/2009/04/szafa.html

      to odtwarzamy:p
      a gotowanie mnie też odpręża.Gdybyśmy obie mieszkaly, bylybyśmy niezlymi Balbinami:P

      Usuń
    3. BOSKA!!! ech, gdyby nie to, że mam zaplanowaną wnękową, bo jednak oszczędza przestrzeń... no cudna no! A Balbiną mogę być z Tobą ;)

      Usuń
    4. tez mnie oczarowała moja Balbino:p
      a pewnie wnękowa pojemniejsza,nam ma slużyć wyłącznie na ciuchy chlopców, więc się pomieścimy;)....chyba;D

      Usuń
  7. Ale bym sobie zjadła takiego pierożka! jeszcze takie jakie lubię. Też lubię coś upichcic na chandrę. Buźka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pichcenie na chandrę działa wyśmienicie ;) a na pierożki zapraszam "ruskich" nauczyła mnie babcia i przepadam za nimi do tej pory ;)

      Usuń
  8. pierogi mam przywiozłam od babci :P ten tekst z mężem....mój pewnie zrobiłby to samo :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha ale Ci fajnie :)) ja jak sobie sama nie zrobię to nie zjem, bo Teściowa nie robi tak, jak lubię ;)

      Usuń
  9. Czytałam tę książkę i też się we mnie gotowało. Bardzo mnie poruszyła.
    Przepraszam za komentarz kilka postów wcześniej:(
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No we mnie się wciąż gotuje, bo wciąż czytam... A komentarz - nie ma za co przepraszać, masz swoje zdanie i fajnie, że się z nim nie kryjesz. Nie wszyscy musimy lubić to samo :) pozdrawiam również!

      Usuń
  10. a dzięki za zaproszenie, spojrzę w chwili wolnego czasu ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Biedny mokry biskopcik Julindy :D
    Weź nie gotuj tyle bo jak wchodzę do Ciebie na bloga to sie robię głodna!
    W ogóle pierogi na chandrę? BrzydUli sie naoglądałaś? xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D a właśnie że będę!! bo mi to nastrój poprawia :)) dobrze, że takich wariatek gotujących na chandrę jest więcej bo bym się jak dziwadło czuła :D:D A jak kiedyś spróbujesz jak gotuję to nie będziesz jojczeć ;))

      Usuń
  12. Beti... przeczytałam wczoraj Twojego wpisu do poduszki i nie mogłam zasnąć, bo się głodna natychmiast zrobiłam! :)

    Pierogi jak ta lala... w piątek będę robić, bo mnie smacor naleciał.
    A pierniczki mają takie recenzję, że chyba jutro zarobię na nie ciasto! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. błagam tylko nie Beti... (nie lubię strasznie ;)) A głodna bądź i rób pierogi bo są cudną terapią na listopadowe męki jesienne :)) Ja chyba poszukam jakiegoś następnego farszu i machnę znowu tyle :D:D A o tych piernikach naczytałam się w zeszłym roku, ale było już za późno, zapisałam z wykrzyknikiem i mam w tym roku :D pochwal się jak Ci wyszły, cieszę się ze będzie przynajmniej jedna, która też będzie setkę pierników tej zimy wycinać ;)

      Usuń
    2. hihihi kolejna wspólna rzecz:Beti, Mati,Pati łolaboga!!!!;DDDD
      Myska chyba wyczula;p

      Usuń
  13. my mamy dzis pierogi od tesciowej... chyba trzeba przygotowac miętkę na wszelki wypadek, bo gotowac, to ona za cholere nie potrafi :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahah przyjedź na moje :)) Moja teściowa robi ruskie z pieczarkami (??? dla mnie to mega zonk ;))

      Usuń
    2. ruskie z pieczarkami???!!!!niby lubię, gdy ktoś ma polot, ale tu lot za wysoki...

      Usuń
    3. hahaha no też tak myślę - tu się nie da bardziej "przedobrzyć ;)

      Usuń
  14. Pierogi i pierniki to "nie ja" niestety, ale jestem przepełniona podziwem dla Twojej cierpliwości i zdolności przyszykowania taaaaakiej (!!!) ilości tych pierogów i takiej masy tej piernikowej... masy ;-).

    Kiedyś lubiłam pierogi - teraz jest to jedno z ostatnich dań jakie bym miała ochotę zjeść... A już zwłaszcza jakieś na słodko, brrrr. No, ale te Twoje z boczkiem i cebulką - opcja do rozważenia, choć ja na 100 % nie zabiorę się za ich robienie. Może kiedyś - jak "dojrzeję" do tej roboty ;-).

    Twoja książka fascynuje mnie bardziej. Ja po Tysiącach wspaniałych słońcem bujam się z Chłopcem z latawcem.

    Moja siostra jest Beti ;-).

    Pada i u nas drugi dzień. Kap, kap, kap...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam zaraz podziwem, to taka fajna zabawa!! Możesz spróbować najpierw moich - zapraszam :)) A Mohiego już karmiłaś takim wyrobem? Obcokrajowcy są zazwyczaj zachwyceni :) A książka jest świetna. Trudna w przetrawieniu, bo niestety coś takiego miało kiedyś miejsce, mimo że postaci są fikcyjne... Ale czasem trzeba. Czytałam o tym chłopcu z latawcem - mówisz, ze dobre?
      A Beti po prostu nie dociera do mnie :D Ktoś mnie tak przezywał kiedyś ;)

      Usuń
    2. Karmiłam ;-). A jak mieszkał w Krakowie i pracował w exporcie to jego kierowniczek Polak ciągle wyskakiwał z tymi pirogami jak mieli gości z zagranicy i Em dostał na ich punkcie efektu odwrotnego do uwielbienia, bo ile można. Tak, jakby nic innego w Polsce nie było do jedzenia tylko pierogi ha ha. Jak Mohiego ktoś zapyta o polskie dania - pierogi wymieni jako pierwsze na pewno ha ha. W Indiach też mają różnego rodzaju pierożki, ale ja nie jadłam takowych ani nie robiłam. Trza by teściową zapytać, może ona wie więcej ;-).

      A może być Bet? ;-).

      Usuń
    3. oj słyszałam co nie co o indyjskich pierogach, ale póki co nie czuję się na siłach, trenuję na polskich ;) Nieźle go załatwili w tym Krakowie ;)
      A jeśli już chodzi o skracanie, to pozostaję na trzech pierwszych literach - Bea :)

      Usuń
    4. przypomniałaś mi naszą anegdotkę rodzinną.Gdy byłam całkiem malusia, moją ulubioną "ciocią" była starsza kuzynka Beata.Mówiłam na Nią- Ata. Moja mama polonistka koniecznie chciała mnie nauczyć poprawnego wymawiania Jej imienia i powtarzała BEEE ATA, na co ja małe dziecko w ryk i protest:"Nie!Ata cacy!Nie be!"
      mama i starsze rodzeństwo do dziś mają z tego ubaw:)

      Usuń
    5. :D:D no ja nie zawsze jestem "cacy" ;))

      Usuń
  15. Bea mówisz?
    Ze mną jak z dzieckiem :)
    To Beti samo się nasuwa.... no przecież nie mogę tak "Kobieto" non stop :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Mysko - ja też tak samo - ileż można tak "Kobieto..." . Bea jest spoko, przyjmuję i ja do siebie.

      Usuń
    2. To ja też się przyłączam - nasza wspaniała Bea Master Chef od pierogów! ;-)

      Narobiłaś mi smaka, że hoho!

      Mysia, kiedy jedziemy do Krakowa na pierogi? ;-D

      Ps. I czekamy na recenzję książki! ;-)

      Usuń
  16. witam, jestem tu "nowa" inie chcę stąd wyjść :)do pierogów zabieram się jak pies do jeża, ale "babciny" przepis na ciasto jutro może wypróbuje w zmniejszonej wersji :)
    Możesz udostępnić przepis na piernik? Marzy mi się taki "dawny", który musi swoje wypracować.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jakbyś mogła jeszcze dokładniej ile czego do tego ciasta, bo oprócz sztuki jajka i mąki "ile zabierze" to nie wiem ile wody i mleka :)i czy trochę oleju to więcej niż łyżka :) oczywiście jeśli te wszystkie informację nie są tajemnicą rodzinną :)

      Usuń
    2. Witam Cię serdecznie :)) przepraszam że dopiero teraz odpisuję ale staram się czas w domu poświęcić na inne rzeczy niż komputer ;) Ciasto Babci jest "na oko" więc nie ma takiego dokładnego przepisu. Mogę Ci napisać jak ja robiłam - mąka tortowa (babcia daje Wrocławską)wbijam jajko, na pół litra wody dodaję 1/4 szklanki mleka i dużą łyżkę oleju. Dolewam do ciasta i zagniatam. Ciasto na początku niemiłosiernie się klei więc się nie przestrasz :D ale zagniatamy, zagniatamy i w razie czego podsypujemy mąką aż ciasto będzie gładkie i sprężyste - konsystencja ma być taka, żeby położona na stolnicy kula ciasta lekko osiadała. Z tej proporcji wyszło mi ciasta na coś koło setki pierogów :)) Jeśli chodzi o piernik - ja robię w tej chwili pierniki z dojrzewającego ciasta, z przepisu Aganiok - w moim poście kliknij podkreślone słowo "przepisie" to przeniesie Cię na odpowiednią stronę, albo wpisz w google "pierniki Aganiok" one są dość sławne ;). Robię je po raz pierwszy i mam nadzieję że wyjdą :) Życzę powodzenia!!

      Usuń
    3. dziękuję Ci bardzo za odpowiedź - będą to pierwsze moje pierogi więc zrobię z połowy Twojej wersji :) Ostatnio coś mnie na kuchnię wzięło :)

      Usuń
    4. :) powodzenia! w czasie robienia, żeby Ci ciasto nie wysychało możesz je przykryć miską :)) daj znać jak wyszły :)

      Usuń
    5. Kochana - pozwolisz, że się tak "spoufalę" dzięki Tobie polubiłam robić pierogi :). Jeszcze z Twojego przepisu nie skorzystałam, ale widocznie otworzyłaś jakąś klapkę w moim mózgu, rękach i nie wiem czym jeszcze, ruszyłaś jakiś trybik, który nie trybił i zrobiłam już część pierogów na święta z kapustą i grzybami oraz pierogi z kaszą gryczaną i twarogiem. Z twojego przepisu skorzystam za jakiś czas, bo ja i mama musimy zrobić sobie przerwę w jedzeniu pierogów, żeby do świąt nam nie obrzydły :)Nie ukrywam, że mnie ciągnie do zagniatania :). Chyba nowe pierogowe uzależnienie u siebie odkryłam :)
      Ps. ileż ja się naszukałam ponownie Twojego bloga, bo dodałam do obserwowanych, ale nie wyskakuje, że to tu o pierogach było ;)
      pozdrawiam i dziękuję jeszcze raz :)

      Usuń
    6. hej kochana ;) bardzo się cieszę! dzięki za tą informację i powodzenia w dalszym zagniataniu :))

      Usuń
  17. Zobaczyłam taaaaaaaaką ilość pierogów i mnie zamurowało i już nic więcej nie napiszę mądrego poza: WOW!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej, mam pytanie apropo pierniczków Aganiok, chodzi mi konkretnie o zestaw bakalii i przypraw, napisz mi prosze czy coś modyfikowałaś, czy zrobiłaś zgodnie z przepisem, który podałaś powyżej? Chciałabym dziś je zrobić, mam nadzieję, że za późno nie będzie. Ponadto zastanawiam się czym to mieszać? Czy trzeba mieć jakąś wielką drewnianą łyżkę na przykład? Czy mikserem by się udało? Pozdrawiam Cię. G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hej, modyfikowałam - dałam przyprawę do pierników Kotanyi, bo innej niestety w okolicy nie było, dodałam do tego trochę pieprzu i imbiru, bo w mieszance nie było, wrzuciłam też opakowanie cukru z prawdziwą wanilią. Nie lubię (BARDZO) skórki pomarańczowej więc mój zestaw wyglądał tak: pół szklanki rodzynek, pół szklanki pokrojonych suszonych śliwek, orzechów laskowych też nie miałam, dałam zamiast nich siekane migdały (pół szklanki) i siekane orzechy włoskie (pół szklanki) :) nie wiem jak to wyjdzie, robię je pierwszy raz. Zobaczymy :)

      Usuń
    2. A! mikserem nie radzę,chyba się spali bo ciasta jest dużo i jest dość gęste. Najlepiej łyżką. Pozdrowionka!

      Usuń
  19. Super, dzięki wielkie. Ja też mam nadzieję, że mi wyjdą. Ja co roku robię pierniki Lebkuchen - przepis znalazłam tu: http://www.mojewypieki.com/przepis/lebkuchen . Są wyśmienite. Mój nr 1. A do tego nie wymagają leżakowania, są miękkie od razu :) Skórka pomarańczowa też tam niestety jest w składzie, oczywiście można ją zastąpić skórką cytrynową - może taką lubisz. Kupowałam w ubiegłym roku w lidlu, teraz też pewnie pojawi się niebawem. Dobra, to dziś po pracy działam z paiernikami Aganiok. :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki za namiar wyglądają wspaniale - ile one wytrzymują takie mięciutkie? bo zastanawiam sie czy piec w tym roku do mamy - ale pewnie pojedziemy wcześniej...

      Usuń
    2. Powiem Ci, że bardzo długo są miękkie. Wrzucam je do puszki i zjadam nawet po świętach. Można je zrobić kilka dni przed świętami (np. już u Mamy), bo jak zrobisz wcześniej, to obawiam się, że nic nie zostanie ;) tak jest u mnie :) Wiesz, kupuję celofan, kokardkę i pakuję po ok. 7-8szt. ustawiając jednen na drugim i takimi pakunkami obdarowuję bliskich, koleżanki, znajomych :) A że w tym roku zapowiada mi się cały wolny grudzień, to będę piekła dużo... :)

      Usuń
    3. dzięki na pewno je wypróbuję - jeśli nie będę miała dość tych dojrzewających - to jeszcze w tym roku, a jeśli będę - to na pewno w przyszłym :)

      Usuń
  20. wooooooooooooowwwwwww ależ pierogowa fabryka!

    OdpowiedzUsuń
  21. no dobra... to kiedy mozna do Ciebie przyjechac na pierogi??

    och spakowałabym rodzine i z nienacka zadzwoniłabym, ze jestem koło Cie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli tylko nie przeszkadza Ci, że byłyby mrożone - wpadaj kiedy chcesz :))

      Usuń

Prześlij komentarz

Zbieram dobre słowa ;)

Popularne posty z tego bloga

Rozprawa z przeszłością

Jeszcze tydzień, dam radę, na pewno ;)

Wakacyjnie - niekoniecznie