ojjjjj coś wiem na ten temat, ale ja rękami i nogami bronię się, żeby te mysli od siebie odrzucić....p.s. jak coś pisz maila lub smsa!!!! jestem do Twojej dyspozycji!
zajadanie wychodzi nieźle, jeszcze trochę a poprawię sobie humor nową garderobą w większym rozmiarze ;) chyba jednak przytulanie Juli to lepszy pomysł ;)
Kochana, przytulam! :-*** I zupełnie cię rozumiem, bo mam identycznie! Coś mnie dopadło i nie chce puścić. Nie umiem nawet za posta się zabrać, jakoś nic mi nie idzie... jedyne co mi wychodzi to zaszycie się pod kocem i czytanie. I to Ci polecam, to jest jedyne, co mi w tych obecnych dniach pomaga. Wtedy nie myślę o niczym, bo wkręcam się w życie bohaterów... Głowa do góry, byle do wiosny... ;-P
te "dopadania" niestety w jesiennym okresie są naszym częstym gościem. Trzeba się trzymać... Jeszcze trochę i mi przejdzie ;) a czytam wszędzie gdzie i kiedy mogę ;) buziol
Ech, złota Polska jesień, tak przez wszystkich wychwalana. A dla mnie jest do bani- to raczej jesienna deprecha :). Mam to samo.... byle do wiosny??-oby wtedy nie bylo wiosennego przesilenia :)
ufff, jak dobrze, że nie mam czasu na doła :) Ten tydzień się już kończy, następny minie nie wiadomo kiedy i już będzie grudzień i trzeba będzie się do świąt na całego szykować! :) Tymczasem przesyłam moc energetyczną :) Buziam :*
właśnie u mnie doły powoduje "bezczasowość" ja jestem z tych, co jak mają czas przenicowują problem i go usuwają, ale wszystko władowało mi się na łepetynę na raz i... efekt. Ale już się wygrzebuję, zrobiłam małe przewartościowanko i- będzie ok ;) dzięki za moc :)
A niech ja tylko Cię dorwę to Cie zaraz rozruszam! Zapomniałaś? Idą święta!! Znalazłam piekne ozdoby i wszystkie Ci je pokażę! Także strzeż sie na gg:D
:)) czasem zmęczenie materiału mnie dopada. Ale na chwilę tylko. I takie "czasy" są potrzebne, żeby potem docenić te dobre ;) A niedoczas to jeden z moich powodów do dołków - kiedy nie wiem od czego zacząć bo tyle się nawarstwi wolałabym wszystko wepchnąć do przepastnej szafy i zapomnieć. Ale się nie da niestety :/ Ale - powoli do przodu ;)
Minęło już prawie dwa miesiące, ale ja wciąż mam przed oczami obrazek siebie gryzącej z bólu szpitalną poduszkę... Poród - większość z was ma to już za sobą i pewnie powiecie mi jak lekarka mojej Młodej - to się zapomina... Ale ja chyba nie zapomnę... Zaczęło się w środku nocy. Tak jak chciałam, Mężon był w domu, nie byłam sama. Zareagowałam spokojnie i z niejaką ulgą - no, nareszcie... Odczekałam do trzeciej, żeby nie siać paniki, ale skurcze nie minęły. Obudziłam Mężona najdelikatniej jak umiałam - Kochanie, to chyba już, tylko spokojnie... Ale i tak zerwał się jak oparzony. Poszłam pod prysznic, on zaczął się ubierać, a ja poczułam jak zaczęły odchodzić wody. Tak jak mówiła Mama - wiedziałam, że to już, mimo że cały czas się bałam, że pojadę do szpitala a stamtąd wyślą mnie z powrotem do domu... ;) Ubrałam się i zadzwoniłam po taksówkę. Mężon dopakował do torby rożek, moją kosmetyczkę i kanapki, które naszykował sobie do pracy. Do taksówki zeszliśmy po schodach - winda niby
(Zdjęcie z internetu) Jak się macie Robaczki? Urlop przed? Po? W trakcie? Ja się powolutku do mojego czołgam. Jest szansa, że dam radę, choć niewiele mi brakuje do kompletnego wyczerpania baterii. Ratuję się różnie - Domowymi lodami, Weekendowymi ucieczkami w nieodległe okoliczności przyrody Słoikowaniem... Balkonowaniem... I wianiem przed wariackimi burzami. Oby, gdy zacznę już ten cudownie wolny od obowiązków czas, nawałnice dały od siebie odpocząć... Z informacji bardzo dobrych - CJ dostała się do wymarzonej szkoły na wymarzony kierunek. Poziom zen jest zadowalający. Do pełni brakuje tylko długiego spania, zwiedzania i pobierania witaminy D przezskórnie :)) Póki co, szykuję wrześniową dokumentację i czekam na powrót szefowej z urlopu. Idzie mi opornie, ale konsekwentnie "do przodu". Dzieciaków spędzających wakacje w przedszkolu mamy sporo, więc też jest co robić. Oby baterie wytrzymały! :) Dajcie znać co tam u Was, Robaczki - buziole! :)
Balkonik mi obrodził tegorocznie ;) Jak tam Robaczki? Odpoczywacie? Ja zrobiłam mega przerwę w blogowaniu, bo galopada wydarzeń i stresior kiepsko na mnie działają. Dla CJ ten rok to kolejny kamień milowy na drodze jej życia i chcąc nie chcąc wszystko kręci się wokół niej. Wybór szkoły, egzaminy ósmoklasistów, dążenie do jak najlepszych wyników na świadectwie, rekrutacja... Siwieję powolutku, acz nieubłaganie ;) Część stresu mamy już za sobą. CJ doskonale napisała egzaminy - nawet egzamin z polskiego, o którego wyniki "się bała" poszedł jej świetnie. Ba, poszedł jej najlepiej. Świadectwo ze średnią ponad 5, przedmioty wymagane na profilu, który preferuje -zaliczone na bardzo dobrze i celująco. I to bez naszego jojczenia, naciskania, mękolenia... Duma we mnie powoli przestaje mieć miejsce na dalszy rozrost ;) Teraz czekamy na wyniki rekrutacji. Mocno trzymam kciuki, żeby przyjęło ją bardzo dobre liceum, do którego ma blisko. Napracowała się. Poza tym staramy się jakoś oga
przepraszam, ze nie ma mnie teraz z Toba...
OdpowiedzUsuńczasem dopada wszystkich na raz, nie poradzisz :*
UsuńWybieram sen zimowy, ale ostatnie zdanie krednę ;o)
OdpowiedzUsuńa proszzz :)
Usuńojjjjj coś wiem na ten temat, ale ja rękami i nogami bronię się, żeby te mysli od siebie odrzucić....p.s. jak coś pisz maila lub smsa!!!! jestem do Twojej dyspozycji!
OdpowiedzUsuńbroń się! :) i dzięki :* :* :*
UsuńNo jesień, szara i ponura, prześpij, zajedz czymś pysznym, przytul Julę :* Ściskam Cię :*
OdpowiedzUsuńzajadanie wychodzi nieźle, jeszcze trochę a poprawię sobie humor nową garderobą w większym rozmiarze ;) chyba jednak przytulanie Juli to lepszy pomysł ;)
UsuńKochana, przytulam! :-***
OdpowiedzUsuńI zupełnie cię rozumiem, bo mam identycznie! Coś mnie dopadło i nie chce puścić. Nie umiem nawet za posta się zabrać, jakoś nic mi nie idzie... jedyne co mi wychodzi to zaszycie się pod kocem i czytanie. I to Ci polecam, to jest jedyne, co mi w tych obecnych dniach pomaga. Wtedy nie myślę o niczym, bo wkręcam się w życie bohaterów...
Głowa do góry, byle do wiosny... ;-P
:-***
te "dopadania" niestety w jesiennym okresie są naszym częstym gościem. Trzeba się trzymać... Jeszcze trochę i mi przejdzie ;) a czytam wszędzie gdzie i kiedy mogę ;) buziol
UsuńEch, złota Polska jesień, tak przez wszystkich wychwalana. A dla mnie jest do bani- to raczej jesienna deprecha :). Mam to samo.... byle do wiosny??-oby wtedy nie bylo wiosennego przesilenia :)
OdpowiedzUsuńzawsze coś się znajdzie jeśli się dobrze poszuka - a czasem brak siły żeby przymknąć oko... może święta przegonią ten psi nastrój ;)
UsuńJa też doskonale Cię rozumiem. Sama niedawno przez to przechodziłam.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się. To minie.
Tymczasem ślę mnóstwo buziańców i ściskam mocno
:*****
:) chyba na każdego czeka kryska :D już pomału przechodzi Jula się bardzo stara, zeby matka nie nosiła nosa na kwintę ;) dzięki
UsuńGłowa do góry, jesień niedługo się skończy :)) Już niedługo święta, choinka, lampki, Mikołaj :D
OdpowiedzUsuńi tego się trzymajmy ;)
Usuńufff, jak dobrze, że nie mam czasu na doła :)
OdpowiedzUsuńTen tydzień się już kończy, następny minie nie wiadomo kiedy i już będzie grudzień i trzeba będzie się do świąt na całego szykować! :)
Tymczasem przesyłam moc energetyczną :)
Buziam :*
właśnie u mnie doły powoduje "bezczasowość" ja jestem z tych, co jak mają czas przenicowują problem i go usuwają, ale wszystko władowało mi się na łepetynę na raz i... efekt. Ale już się wygrzebuję, zrobiłam małe przewartościowanko i- będzie ok ;) dzięki za moc :)
UsuńJa ostatnio nawet nie mam czasu żeby "pomyśleć" :) także dołów brak:) a Twoje pewno też szybko miną :)
OdpowiedzUsuńminą miną :)
UsuńA niech ja tylko Cię dorwę to Cie zaraz rozruszam! Zapomniałaś? Idą święta!! Znalazłam piekne ozdoby i wszystkie Ci je pokażę!
OdpowiedzUsuńTakże strzeż sie na gg:D
:) wiem wieeem :) dzięki!
Usuńkurczę, a ja właśnie jesienią odżywam (bo i od jesieni żyję po tej stronie brzucha. i moja córka wspaniała też...)
OdpowiedzUsuń:)) ja jestem styczniowym tworem i może sobie największą ciasnotę z życia płodowego teraz przypominam? :D:D
UsuńHehehe, mnie się marzy dół i sen zimowy, a tu - za przeproszeniem - zapieprz, jak na złość.
OdpowiedzUsuńno widzisz u mnie i dół i zapieprz :D
UsuńSzkoda życia na doły. Jeśli chcesz przespać ten czas - oddaj go mnie - bezzwrotnie moja droga Bea - chętnie przyjmę ;-).
OdpowiedzUsuń:)) czasem zmęczenie materiału mnie dopada. Ale na chwilę tylko. I takie "czasy" są potrzebne, żeby potem docenić te dobre ;) A niedoczas to jeden z moich powodów do dołków - kiedy nie wiem od czego zacząć bo tyle się nawarstwi wolałabym wszystko wepchnąć do przepastnej szafy i zapomnieć. Ale się nie da niestety :/ Ale - powoli do przodu ;)
Usuńjak ja sie ciesze, ze mnie taka jesienna deprecha omija... :)
OdpowiedzUsuńA na pocieszenie masz to :)
http://demotywatory.pl/3975506/Na-jesienna
też się cieszę kwitnij jak zawsze - dzięki ;)
Usuń