Marcowy garniec.
Kiedy pisałam o tym, że czekamy na decyzję w sprawie zamknięcia przedszkoli, nawet nie myślałam o tym co dalej. Nie myślałam o tym jak długo to potrwa, nawet do głowy nie przyszedł mi scenariusz włoski, czy hiszpański. Myślałam, zamkną nas na te dziesięć dni w domu, a potem jakoś to będzie. Jakoś. Chyba tylko to się sprawdziło. Początkowo zrobiłyśmy to, co wszyscy - zakupy "na wszelki wypadek", plany na czytanie książek, układanie puzzli, bycie razem. Jeszcze w czwartek i piątek przyszłyśmy do przedszkola, umyłyśmy wszystko jak leci, wysprzątałyśmy wszystkie kąty. I rozstałyśmy się, życząc sobie zdrowia. Moje koleżanki mają rodziny pracujące w szpitalu. Ja zresztą też. Martwię się o nich, martwię się o moich rodziców, którzy zostali sami na Dzikim Wschodzie i cholera wie, kiedy się znowu spotkamy. Dziewczyny łączą się zdalnie z rodzicami naszych przedszkolaków, przesyłają im propozycje spędzenia czasu z dziećmi nagrywają filmiki, śpiewają piosenki. ...