Rozprawa z przeszłością
Minęło już prawie dwa miesiące, ale ja wciąż mam przed oczami obrazek siebie gryzącej z bólu szpitalną poduszkę... Poród - większość z was ma to już za sobą i pewnie powiecie mi jak lekarka mojej Młodej - to się zapomina... Ale ja chyba nie zapomnę... Zaczęło się w środku nocy. Tak jak chciałam, Mężon był w domu, nie byłam sama. Zareagowałam spokojnie i z niejaką ulgą - no, nareszcie... Odczekałam do trzeciej, żeby nie siać paniki, ale skurcze nie minęły. Obudziłam Mężona najdelikatniej jak umiałam - Kochanie, to chyba już, tylko spokojnie... Ale i tak zerwał się jak oparzony. Poszłam pod prysznic, on zaczął się ubierać, a ja poczułam jak zaczęły odchodzić wody. Tak jak mówiła Mama - wiedziałam, że to już, mimo że cały czas się bałam, że pojadę do szpitala a stamtąd wyślą mnie z powrotem do domu... ;) Ubrałam się i zadzwoniłam po taksówkę. Mężon dopakował do torby rożek, moją kosmetyczkę i kanapki, które naszykował sobie do pracy. Do taksówki zeszliśmy po schodach - winda niby
Otworzyłaś nowego bloga???
OdpowiedzUsuńA jaki przyjemny :))
super!
dzięki :)) muszę trochę przepisy posortować, bo już nie wiem co robiłam a czego nie ;)
UsuńSuper, ten mazurek już mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńno to życzę smacznego :))
UsuńOooo, jak fajnie :)
OdpowiedzUsuńBrzmi smakowicie... ciekawe.... ciekawe... xD może skusze się na jedną z pierwszych w mom życiu prób upieczenia ciasta :P
OdpowiedzUsuńsama nazwa sprawia, ze cieknie mi slinka :) uwielbiam wszystko co jest z orzechami :) jakimikolwiek :)
OdpowiedzUsuń