Mężczyźni są z innej galaktyki.
Wczoraj i przedwczoraj spędziliśmy z Mężonem całkiem sympatyczne wieczory. W ramach akcji "szukamy nowej nici porozumienia, bo starą za chwilę szlag trafi", skoro mamy CZAS i WOLNĄ CHATĘ. Zaczynamy od tzw omawiania problemu. Gadamy, wałkujemy - i chociaż nie do końca się rozumiemy - może coś jeszcze z tego będzie? On ograniczył swoje wirtualne zabawy, ja staram się nie paść na pysk zaraz za progiem mieszkania. I póki co - jest miło. Wczoraj poszłam spać dumna z siebie (o rany, dzisiaj wcale na niego nie nawrzeszczałam!!?? czy to naprawdę możliwe?? :)) I nawet buzi na dobranoc dostałam. Obudziły mnie jakieś, szelesty, szurania, odgłosy przekładania papierów z miejsca na miejsce. Coraz bardziej natarczywe i wkurzające. No niee, tylko nie znowu... Otworzyłam oczy. Było wpół do dwunastej. Mój małżonek właśnie wyłączył komputer i jak zwykle zaczął sobie szykować ubrania i papierzyska. Oczywiście nie mógł nic znaleźć, oczywiście nie mógł odpuścić sobie szperania WSZĘDZIE. Wstałam...