I od nowa...
Przez świąteczno-sylwestrowo-noworoczny stretching żołądka (doskonałe określenie by moja bratowa ;)) non stop chodzę teraz głodna :/ Głodna = zła. Ale muszę koniecznie powstrzymać to rozciąganie, bo nie wygląda to najlepiej :/
Cóż, najpierw się żarło bez opamiętania, to teraz trzeba pościć :/ Tylko czemu zawsze ta mądrość przychodzi PO FAKCIE? (Jessu jakie to wszystko smaczne było ;))))
Dla poprawienia sobie nastroju wkręciłam się w przeszukiwanie netu. Szukam inspiracji.
Bo nie tylko sobie przyjrzałam się krytycznie (tak jakoś mnie naszło, może to jakiś PMS albo co?) - mieszkaniu również. I należy szybko zdecydować co zrobić, żeby przestało ono przypominać składzik lub tymczasową przechowalnię Wszelkiej tymczasowości mówimy w tym roku "NIE" :).
Roboty jest dużo - na pierwszy ogień pójdzie kuchnia i pokój Juli. Młoda rośnie, a przestrzeń wokół niej się zagraca. Kiedy widzę, że woli bawić się w salonie, bo "różowe heloł kitty spod choinki" zajmuje teraz pół jej pokoju to robi mi się "coś" :/ Dlaczego nikt nawet nie pomyślał czy TO się u nas zmieści zanim obdarował TYM Julę?? (pomysł Teściowej i siostry Mężona).
Póki co totalny chaos. Ale zapanuję nad nim!!............................................ kiedyś?
Na skurczenie żołądka polecam ból zęba :))) Mnie bolał dwa dni - bez powodu, jak się okazało - nic nie mogłam jeść nic poza płynnym i teraz nie bywam jakoś specjalnie głodna. Schudłam :) I nie jem po 18. Bo mi się nie chce. Wiwat ból zęba, w sumie to całej szczęki - cholera wie, co to było. Może zatoki.
OdpowiedzUsuńJa też muszę sobie chałupę przeorganizować - zaczynam od pokoju Anki, potem jakoś pójdzie :) Razem raźniej - dziel się pomysłami, ok?
Pozdrawiam i dzięki za miłe słowa!
Aga mnie to by się przydał właśnie ból całej szczęki, cobym nie mogła nią ruszać. KIEDYŚ też nic nie jadłam wieczorem, niestety już mi przeszło :/ a co do remontu - chętnie się podzielę o ile starczy mi samozaparcia :D Może jak Ty będziesz działać to i mnie zmobilizuje ;)
OdpowiedzUsuńWiesz, remont to mam już za sobą - teraz jest gorzej bo po remoncie upychałam, gdzie się dało różne duperele i mam kosmiczny bałagan. A im więcej miejsca, tym większy problem. Nie wiem, skąd mam tyle rzeczy ale wszystko potrzebne :) Samych ścierek kuchennych mam na oko z 50 sztuk. Kołder 12, policzyłam + pierzyna puchowa, poduszek od groma i ciut, ciut, pościeli dostałam mnóstwo przy różnych okazjach i szkoda oddać bo są ładne. Obrusy, koce, narzuty, ręczniki... Masakra!
OdpowiedzUsuńNo dobra REMONT to brzmi strasznie poważnie z remontowych działań to może wyłącznie malowanie mnie czeka - no i płytki w kuchni muszę położyć - więc może kuchnia to jednak JEST do remontu :)) ale to tyle. Tylko meble spędzają mi sen z powiek i to, że kredyt i przedszkole młodej zżerają nam finanse prawie zupełnie :/
OdpowiedzUsuńMalowanie i płytki to jednak remont :) Ja muszę posprzątać po remoncie... A o finansach nawet nie chcę myśleć :/ W ramach rozgrzewki zrobiłam porządek w dwóch szufladach z czapkami, rękawiczkami i szalikami - ale się zmęczyłam :) Po prostu opadłam z sił... Ale zaczęłam. I stolarz mój jest w trakcie wyceny łóżka piętrowego - aż się boję sprawdzić maila bo może jest wycena i pewnie mnie sprowadzi na ziemię.
OdpowiedzUsuństreching zoladka... sprytne ;)
OdpowiedzUsuńAga mnie póki co sprowadza na ziemię Allegro... Oby nie POD ziemię ;)
OdpowiedzUsuńkfiatushku mi też się podoba :D
ja też noszę się z zamiarem urządzenia pokoju chłopcom ale jak widac tylko "się noszę":( Zawsze jest coś wazniejszego,na teraz....a z jedzeniem to istna masakra,ja apetytu nie mam wcale,a jak wyglądam???no jak???
OdpowiedzUsuńMarta wyglądasz na pewno super - jak MAMA po prostu!! zobaczysz, jak zwykle niedużo Ci zajmie czasu wrócenie do normalnej sylwetki - przy 4 dzieciątek ukochanych nie da się wyglądać jak kolubryna. Przy jednym - DA SIĘ! :((
OdpowiedzUsuńo kurcze, jak ja Ciebie rozumiem, Kobieto. czasami mam wrażenie, że mieszkam w jakimś garażu, pomieszczeniu gospodarczym, do którego ktoś po kątach i wszelkich możliwych powierzchniach upycha wszystko, co się uda. masakra. samymi książkami moglibyśmy grzać jeden sezon... a to wszystko na pięćdziesięciuparu wynajmowanych metrach. nienawidzę wynajmowanych mieszkań (bardzo mi się podobało zdanie o wydzieraniu się za byle gwoździk w ścianie ;)). ale w związku z Tygrysem przeniesiemy się w ciągu najbliższych czterech miesięcy do swojego, wyobraź sobie, lokalu. nie wiem, co zrobię z taką przestrzenią, siedemdziesięciopięciometrową. na początek na pewno urządzę ;)
OdpowiedzUsuńEmko my mamy 45 ale zamierzam to jakoś "rozciągnąć" :D:D bo zawsze to ciasne ale własne ;))byle tylko pozbyć się tych wszystkich pudeł, toreb, tobołów grr... to nam starczy na trójkę ;)
OdpowiedzUsuńja uważam, że nawet najmniejszą powierzchnię można optymalnie zagospodarować. trzeba tylko mieć SWOJE i móc z tym zrobić, co się chce :)
OdpowiedzUsuńJa mam to samo... Zbieram się tego i zbiera... coraz bardziej się zagracamy! Przydałoby się tak co jakiś czas robić takie porządne porządki! ;-)
OdpowiedzUsuńPowodzenia! :-))
Emko właśnie o to mi chodzi - o optymalne zagospodarowanie :D ale to się równa wydatkom na nowe meble niestety, bo stare są "mało pojemne" :)) ale dotąd nie inwestowaliśmy, bo "to nie nasze" ;) ale w końcu NASZE.
OdpowiedzUsuńJulitko porządne porządki
+ zmiana organizacji powierzchni i będziemy mieć ideał :D