Mężczyźni są z innej galaktyki.

Wczoraj i przedwczoraj spędziliśmy z Mężonem całkiem sympatyczne wieczory. W ramach akcji "szukamy nowej nici porozumienia, bo starą za chwilę szlag trafi", skoro mamy CZAS i WOLNĄ CHATĘ. Zaczynamy od tzw omawiania problemu. Gadamy, wałkujemy - i chociaż nie do końca się rozumiemy - może coś jeszcze z tego będzie? On ograniczył swoje wirtualne zabawy, ja staram się nie paść na pysk zaraz za progiem mieszkania. I póki co - jest miło. Wczoraj poszłam spać dumna z siebie (o rany, dzisiaj wcale na niego nie nawrzeszczałam!!?? czy to naprawdę możliwe?? :)) I nawet buzi na dobranoc dostałam.

Obudziły mnie jakieś, szelesty, szurania, odgłosy przekładania papierów z miejsca na miejsce. Coraz bardziej natarczywe i wkurzające. No niee, tylko nie znowu... Otworzyłam oczy. Było wpół do dwunastej. Mój małżonek właśnie wyłączył komputer i jak zwykle zaczął sobie szykować ubrania i papierzyska. Oczywiście nie mógł nic znaleźć, oczywiście nie mógł odpuścić sobie szperania WSZĘDZIE. Wstałam, znalazłam czego szukał, zademonstrowałam swoje niezadowolenie, on się OCZYWIŚCIE zdziwił, że dlaczego niby się obudziłam, przecież był cicho. Gdyby był cicho nie obudziłabym się...

Staram się znaleźć dawną siebie. Tą, której dzięki miłości nic nie przeszkadzało. Tą z klapkami nr 46 na oczach. Staram się, ale wciąż nie wychodzi, wciąż drażnią mnie zwykłe "codzienności", to że przypominam, układam, kupuję, pilnuję... To, że mimo, że moje dziecko wyjechało, nie do końca jestem słomianą MAMĄ.

Nie poddam się. Chociaż wiem, że na tą chwilę jesteśmy od siebie daleko.Wszystkie kłótnie, które ostatnio były na porządku dziennym wyżarły sporą dziurę w naszym związku.

Nie poddam się.Będę szukać wspólnego języka z tym moim kosmitą.

Mama przed chwilą wysłała mi zdjęcie roześmianej Juli.

Komentarze

  1. Jula da radę, Ty też. Masz wspaniała szansę na poprawę swojego związku - to jest super pozytyw! Ja też bym chciała... Bo nie panuję już nad warczeniem na mojego męża, nie ma rozmów, zwykłego seksu, wspólnych śniadań w łóżku bo dzieci są bardzo absorbujące :( Jak nie jedno to drugie się domaga czegoś 24 h/7 dni. Pod koniec dnia to już jest masakra i tylko dzieci nas ratują przed gigantyczną awanturą. Bo przy nich jakoś się hamujemy i tylko szeptem lecą klątwy :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie, u nas jest dokładnie to samo. Tylko że nam się ostatnio 2 razy nie udało wyhamować i Jula biegała między nami i nas uciszała, czego nie jestem w stanie sobie darować. Liczę że przez ten czas, kiedy jej nie będzie wypracujemy przynajmniej jakiś kompromis. bo nie wiem, czy jest szansa na więcej. Mam nadzieję jeszcze - niewielką, ale mam.

      Usuń
    2. Ja mam wielką nadzieję, że będzie lepiej bo teraz tłumaczę to niewyspaniem, zawaleniem pracą, chorobami. Bo jak nie będzie lepiej to mnie wykończą takie rozmówki małżeńskie. Stresuje się bardzo bo jak jedno chce to, drugie nie chce rozmawiać i błędne koło zataczamy :(

      Usuń
    3. Przecież ich kochamy....

      Usuń
    4. Właśnie dlatego ciągle próbuję, nie wyobrażam sobie życia z kimś innym. Przydałoby nam się jakieś tygodniowe SPA - żeby odpocząć od wszystkiego - z nowymi siłami dałybyśmy radę :)

      Usuń
    5. Marzę nawet o takim weekendzie ale nie ma opcji :( Roboty po pachy, dzieci nie zostaną z moją mamą bo jej kolano czeka na operację więc nie chcę jej obciążać, teściowa by mi wykończyła dzieci i spaliła dom przy okazji, a dziś u Tomka stwierdzono jeszcze atopowe zapalenie skóry :( Ania śpi jak zwierzątko po trochę - dobrze, że chodzi do przedszkola bo mam te chwile spokoju dla siebie. Może wiosna załatwi sprawę za nas, co?

      Usuń
    6. oby, bo już nie mam pojęcia skąd brać energię

      Usuń
  2. Pamietaj, ze po kazdej burzy wychodzi slonce ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zbieram dobre słowa ;)

Popularne posty z tego bloga

Rozprawa z przeszłością

Jeszcze tydzień, dam radę, na pewno ;)

Wakacyjnie - niekoniecznie