Dawno, dawno temu... Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, morzami, górami i innymi jednostkami geograficznymi, było sobie piękne, zamożne królestwo, którym rządzili Król i Królowa. Para królewska żyła sobie szczęśliwie i spokojnie, aż do momentu, gdy pewnej burzowej nocy, z głośnym wrzaskiem urodziła im się córka. Dziecko było różowe i tłuściutkie, jego główkę otaczały czarne loczki i gdyby tak nie wrzeszczała - uznano by ją za aniołka. Młodzi rodzice, szczęśliwi, choć upiornie niewyspani, bo mała ryczała niczym stado głodnych osłów, rozpieszczali swą jedynaczkę jak tylko mogli. Mała Królewna rosła więc w zbytku (bardziej wszerz niż wzdłuż) i powoli zbliżała się w swoich wymiarach do wyglądu idealnej bryły - kuli. Król i Królowa, zadowoleni że ich dziecko ma taki dobry apetyt, karmili córkę tym, co lubiła - kucharze już dostawali fioła przy kolejnych zamówieniach na hamburgery, hot dogi, frytki i słodycze pod każdą postacią... Aż pewnego dnia... Królewna ze świergotem utu...