Minęło już prawie dwa miesiące, ale ja wciąż mam przed oczami obrazek siebie gryzącej z bólu szpitalną poduszkę... Poród - większość z was ma to już za sobą i pewnie powiecie mi jak lekarka mojej Młodej - to się zapomina... Ale ja chyba nie zapomnę... Zaczęło się w środku nocy. Tak jak chciałam, Mężon był w domu, nie byłam sama. Zareagowałam spokojnie i z niejaką ulgą - no, nareszcie... Odczekałam do trzeciej, żeby nie siać paniki, ale skurcze nie minęły. Obudziłam Mężona najdelikatniej jak umiałam - Kochanie, to chyba już, tylko spokojnie... Ale i tak zerwał się jak oparzony. Poszłam pod prysznic, on zaczął się ubierać, a ja poczułam jak zaczęły odchodzić wody. Tak jak mówiła Mama - wiedziałam, że to już, mimo że cały czas się bałam, że pojadę do szpitala a stamtąd wyślą mnie z powrotem do domu... ;) Ubrałam się i zadzwoniłam po taksówkę. Mężon dopakował do torby rożek, moją kosmetyczkę i kanapki, które naszykował sobie do pracy. Do taksówki zeszliśmy po schodach - winda niby
Oj, niedobrze :( Oszaleć można. Wiem. Łączę się w niedoli. Znów katar u małego :(
OdpowiedzUsuńkurczę, czemu Zośka tak nie ma? tzn. katar owszem, smarka sobie trochę, ale niedokuczająco. ze trzy razy od września kaszlała, ale poza tym właściwie nic.
OdpowiedzUsuńprzykro mi bardzo, buziaki.
Aga, dzięki po prostu witki opadają :/
OdpowiedzUsuńEmko, u nas są już pewne przypuszczenia niestety... Jesteśmy z Mężonem alergikami więc Jula miała spore predyspozycje, żeby się "załapać". To nie są jakieś groźne przypadłości - katar z kaszelkiem kaszelek z katarkiem, najszybciej mijają po podaniu leków antyalergicznych :/ Niestety żeby zrobić małej testy musimy czekać do maja aż skończy 3 lata. Póki co - wietrzę, piorę, ścieram na mokro - ile się da,żeby te cholerne roztocza pognębić :/
echhhh... zawsze cos. zdrowka Kochane :***
OdpowiedzUsuń:(((((((((((((współczuję.Juz się boję przedszkola:((((((((((((((((
OdpowiedzUsuń