Marzec wymieszał a kwiecień poprzeplatał...

W sobotę Mężon jak zwykle w pracy - my we dwie. Zauważyłam, że Jula bardzo lubi te chwile. Staram się jej poświęcać jak najwięcej uwagi, robimy wspólnie prawie wszystko. Siedziała w kuchni uszczęśliwiona - Dziefcynki pijom hejbatę :)
Niestety pogoda pomieszała nam szyki dość konkretnie. Bo przez cały dzień było momentami biało, a momentami TAK:
 

Przyznaję się bez bicia. Moje okna w tym roku na Wielkanoc pozostawiają wiele do życzenia w kwestii czystości. I na tym zakończę ich kwestię.

Za to wzięłyśmy się z Julą za wiosenne porządki w obrębie garderobianym, kuchennym i łazienkowym. Rozmawiałyśmy też sporo o wyjeździe do dziadków i pradziadków na święta. Młoda jest w tym temacie dość sceptyczna i podejrzliwa - a Ty tez ze mnom pojedziesz? I będziesz ze mnom spać, Mamusiu?  

Ale jak dotąd wszelkie święta kojarzyły się Juli z choinką. Mimo, że w zeszłym roku ozdabiałyśmy jaja naklejkami i niosła do kościoła swój koszyczek, Wielkanoc przeszła bez echa. Pomyślałam więc sobie, że w tym roku spróbuję zapoznać Julę z tą świąteczną tradycją. (Nie czuję się na siłach żeby tłumaczyć niespełna 3 letniemu dziecku co to jest Zmartwychwstanie, ograniczymy się więc do palm, babek, pisanek i  lanego poniedziałku...;) W Palmową Niedzielę planowaliśmy iść na procesję z palmami. Konieczny był więc zakup palmy. Dziecko zostało poinformowane, że "kupimy palmę i potem będziemy ją święcić".
W przerwie między jednym oberwaniem chmury a następnym, poszłyśmy na targ po palmę i jabłka. Julcia palemkę wybrała sobie sama, choć podejrzliwie się jej przyjrzała z każdej możliwej strony. Minę miała lekko... rozczarowaną? Złapałyśmy jeszcze jabłka "u tej pani co zwykle" i ruszyłyśmy w drogę powrotną, bo przygalopowała kolejna chmura.
Pod samymi drzwiami mieszkania. Jula nie wytrzymała. 
- Mamusiu, a kupimy palmę?? 
- Kochanie, ale przecież kupiłyśmy palmę, sama sobie wybrałaś, masz ją w rączce.
- ale nie świeci...
 :))))


Niestety łatwiej było wymyślić wyjście w niedzielę niż je zrealizować :/ Prima Aprilisowy ranek przywitał nas taką aurą, że faktycznie wzięłam to za żart. Zamknęłam oczy otworzyłam je, przetarłam... Niestety to nic nie dało :/

Wciąż było TAK:

No i odechciało nam się wszystkiego. Mężon wyskoczył tylko po coś na obiad, upiekłam ciasteczka owsiane, zrobiłam koktajl z truskawek i smętnie patrząc na aurę za oknem staraliśmy się zapewnić rozrywkę Młodej. Było "fajbowanie" czyli malowanie farbami, pieczenie ciastek, wożenie na barana przez tatusia i jazda na tatusiu w roli konika. Poza tym klocki, książeczki, układanki... 
Jula była baaardzo zadowolona ;) Nawet narysowała nam portret przedstawiając - "Moja kochana Mamusia, mój kochany Tatuś. Moi jodzice. Moi jodzice są wspaniali na świecie." ;)))
W ogóle jechała "Kochanym Tatusiem" cały dzień i widziałam jak Mężon pomału się rozpuszcza ;). W końcu dał za wygraną i zległ z Julą na macie układając jej z piankowych klocków "Lidlo" i "gajaz" i djogę i myjnię... Podsłuchiwałam ich z kuchni pichcąc obiad.
Mężon wpadł na chwilę, złapał jabłko, bo działalność budowlana spowodowała, ze zgłodniał. Po chwili słyszę z pokoju - O, co jeś Tatusiu? Jabuśko? A jabuśkiem ćśeba pocięstować, wieś? - No tak, wiem. - No ćśeba siem podzielić. Ze mnom na psikład. 

:))))))))

Mimo wszystko fajny był weekend.
Niestety Jula "skądś" złapała katar. I zaczyna kaszleć. Zobaczymy co będzie. Póki co jest w przedszkolu.

Będę piekła warszawianki na święta. Wrzucę wam przepis są bosssskie :)

Komentarze

  1. To niedziela jak u nas :/ W domuuuuuuuuu. Słodka jest Julcia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piekny weekend!
    Taki rodzinny.
    W takich nawet pogoda nie przeszkadza.

    Zdróweczka dla Juli

    OdpowiedzUsuń
  3. mimo paskudnej pogody za oknem, Wasz weekend mozna uznac na piekny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna ta Wasza Julka :)) Uśmiałam się :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam czytać o Twojej Julii a gdy ją cytujesz to buzia się sama uśmiecha. Ciekawe kiedy moja się tak rozgada :)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ani się obejrzysz a nie będzie chwili żeby nie gadała :))) Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
    2. Ja też czekam na takie prawdziwe gadanie Elki :). Widziałam Warszawianki ... kuszą ... pokaż jak wyglądają nadziane :D.

      Usuń
  6. Własnie takie dni są najlepsze... niby nudne jak sto pięćdziesiąt, a i tak cieszą człowieka. Uwielbiam się krzątać po kuchni, kiedy z pokoju dochodzą mnie głosy męża i dziecka! Uwielbiam!
    Świecąca palma - super! :)
    Ja też się nie mogę doczekać, aż dziecko będzie na tyle duże, żeby wszystko konkretnie wytłumaczyć.
    My byliśmy z małą palemką, ale było mi wstyd, bo większość dzieci miała zrobione ręcznie, a my taką niezbyt ładną - kupną ;)
    I mi wjechali na ambicję i w przyszłym roku zakasamy rękawy i zrobimy sobie palmę :)
    Pogoda... no cóż... :-/
    Macham ciepło łapką z pozdrowieniami! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj ja też uwielbiam takie weekendy :) nareszcie nie muszę się nigdzie śpieszyć, niczego poza obiadem organizować... Po prostu odpoczywam :) Też myślę o zrobieniu palmy, zmobilizujemy się za rok razem? ;))

      Usuń
    2. A pewnie! W grupie siła! :)
      Ty, daj te warszawianki, bo ja nawet nie wiem co to, a ładnie się nazywa :)

      Usuń
  7. ja okna umyłam i tak wyglądają tragicznie po tej zmiennej pogodzie ;/

    zdrówka dla Julci ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego właśnie odpuściłam, prognoza długoterminowa jest do bani.
      Dzięki wielkie i pozdrowionka :)

      Usuń
  8. Pogoda w ten weekend była okropna! Wolałabym uzyć innego słowa, ale nie wypada... w niedzielę (akurat na Prima Aprillis- ciekawe) zaliczyłam wszystkie cztery pory roku w jeden dzień... rano całkiem, całkiem, potem zaczął padać deszcz i śnieg... na koniec nieco gradu, a pod wieczór znowu zrobiło się ciepło... co to ma być?! Niecierpię takiej pogody, przyprawia mnie o niesamowite bóle głowy..
    Czekam na pyszny przepisik ;)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas było to samo obudził nas śnieg, potem śnieg zmył deszcz, wiatr rozwiał chmury, potem przywiał chmury, zaczął padać śnieg, potem deszcz i tak w kółko ;) taka pogoda to masakra, też jej nie cierpię. Przepis będzie najpóźniej jutro bo dziś zaczynam pieczenie - zrobię fotki i wrzucę ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Zbieram dobre słowa ;)

Popularne posty z tego bloga

Rozprawa z przeszłością

Jeszcze tydzień, dam radę, na pewno ;)

Wakacyjnie - niekoniecznie